środa, 29 kwietnia 2015

Maybelline, Lash Sensational czyli miłości z tego nie będzie.

Cześć!


Jestem typem kobiety, która może przeżyć bez makijażu.  Byle rzęsy były umalowane. Tusz do rzęs to podstawa mojej kosmetyczki i od 10 lat nie zdarzyło się, żebym nie miała chociaż jednej sztuki w swoim urodowym wyposażeniu. Nie zdarzyło się do zeszłego tygodnia, bo aktualnie nie posiadam tuszu do rzęs. Jak do tego doszło?

Już dawno wyrosłam z magazynowania wielkiej ilości kosmetyków (a przynajmniej kolorówki), mam to, co jest mi potrzebne, a jeśli coś mi nie podpasuje idzie dalej w świat. Czasem do kosza, ale to skrajne przypadki. I dzisiaj własnie opowiem Wam pokrótce (ta, jasne) o tym, dlaczego nie warto wierzyć w reklamy. I o tym, że skąpstwo nie popłaca.


                                                                           źródło

Jakiś czas temu trafiłam na wspaniały i jakże wychwalany L'Oreal Volume Million Lashes So Couture (co za długa nazwa...) i pokochałam go od pierwszego użycia. Kiedy zakończył swój żywot z każdej strony atakowały reklamy nowego tuszu Maybelline w pięknym, połyskującym opakowaniu. I wtedy w mojej głowie zaczęła kiełkować myśl, że może jednak spróbuję czegoś nowego. Kiedy zobaczyłam kolejny filmik wychwalający ten tusz byłam już zdecydowana. Dodatkowo L'Oreal kosztuje 60 pln, Maybelline "tylko" 36. Wewnętrzny skąpiec zwyciężył.

Nie wiem jak Wy, ale ja zawsze jak wrócę z kosmetycznymi siadam przy toaletce i testuję:) Powiem Wam jeszcze, że moje rzęsy nie są specjalnie długie, i gęste niestety tez nie (ale dobry tusz sprawia, że wyglądają naprawdę ładnie). Kiedy w końcu moje rzęsy były pomalowane moim oczom ukazały się trzy idealnie sklejone rzęsy. I z czasem wcale nie było lepiej.

Podsumowując: (Niecierpliwi mogą zacząć od tej części)


Nie mogę nowości od Maybelline nazwać bublem, możliwe że nie jest stworzony do mojego typu rzęs. Możliwe, że z czasem zrobiły się lepszy , możliwe, że potrzeba wprawy, by nauczyć się nim obsługiwać. Możliwe, że jest zwyczajnie przereklamowany. Ja używałam go tylko dwa tygodnie i nic dobrego o nim powiedzieć nie mogę (no może oprócz tego, że ma ładne opakowanie).

Uważam, że lepszym zakupem będzie wspomniany wcześniej So Couture L'Oreal, (który  często jest w promocyjnej cenie w drogeriach, a online kosztuje około 30 pln). Jeśli chcecie czegoś tańszego to każdy inny tusz do rzęs firmy Maybelline sprawdzał się u mnie lepiej.

A jak to się stało , że nie mam wcale tuszu do rzęs? Otóz za każdym razem kiedy pomalowałam rzęsy gwiazdą dzisiejszego wpisu strasznie narzekałam (no bo makijaż piękny, kreska idealne i trzy rzęsy), kiedy widziałam jak się błyszczy w pojemniku na toaletce potrafiłam mruknąć coś na niego pod nosem...i w końcu mój mężczyzna postanowił mnie uratować i wywalił go do kosza (uprzednio wlewając do środka wodę). Stwierdził, że woli żebym kupiła nowy tusz niż narzekała:) A że akurat zbliżała się promocja w Rossmannie postanowiłam zaczekać (wiecie, wewnętrzny skąpiec:)






poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Poszukując maski idealnej czyli Zamian Gold Cacao Pack & Monu Cleansing Mask


Dziś post, który obiecałam Wam już dawno. Najpierw jednak zbuntował się mój internet, później co bolało bardziej padł mój laptop. Udało się go uratować, jednak wszystkie zdjęcia przepadły. Teraz mam nauczkę, żeby przechowywać zdjęcia na dysku google a nie tylko na laptopie. Ale nie o tym miało dzisiaj być.


W listopadzie wygrałam w urodzinowym konkursie u Hexanny zestaw dwóch masek do twarzy: Zamian Gold Cacao Pack oraz  Monu Cleansing Mask.  Maski już jakiś czas temu wydał z siebie ostatnie tchnienie, więc w końcu mogę  napisać jak się sprawdziły.



Słowem wstępu dodam jeszcze, że moja skóra przez ostatnie kilka miesięcy doprowadzała mnie do szału. Do niedoskonałości, rozszerzonych porów i zaskórników dołączyły jeszcze suche skórki. Próbowałam różnych sposobów, ale kiedy w końcu dostałam uczulenia od kolejnego kremu, który miał się okazać hitem postanowiłam , że chyba nie da się nic zrobić z tą moją zbuntowaną skórą. I właśnie wtedy trafiły do mnie dwie, niepozornie wyglądające maseczki.

Używałam ich około dwa razy w tygodniu. Najpierw przez dwa tygodnie stosowałam tylko maskę Monu, później tylko maskę Zamian (gdyby ,mnie któraś uczuliła chciałam szybko znaleźć winowajcę). W końcu jednak zaczęłam ich używać na zmianę.


Monu Cleansing Mask


Szukałam w internecie informacji o tej masce, jednak nie ma ich zbyt dużo. Wydaje mi się , że w ciągu kilku ostatnich miesięcy nastąpiła zmiana opakowania, bo w wielu sklepach nie ma tej maski (także na stronie producenta). A jeśli już ja gdzieś znalazłam, to opakowania miała troszkę inne niż moja, Według tego co znalazłam maska ma dogłębnie oczyszczać skórę, usuwać nadmiar sebum, zwężać pory, zapobiegać wypryskom i zostawiać skórę matową i rozjaśnioną. 


Cena/pojemnośćJej cena w sklepach internetowych to około 27 funtów za 100 g


Zapach/konsystencja

Maska jest bardzo gęsta, ma konsystencję białej  pasty. Po kilku minutach od nałożenia zastyga (przy jej zmywaniu warto użyć gąbeczki). Zapach jest świeży, mi przypomina trochę trawę cytrynową. W żadnym razie nie jest męczący.

Działanie Wreszcie najważniejsza część:) Maskę nakładam niezbyt grubą warstwą (radzę unikać okolic oczu, nałożona zbyt blisko może powodować pieczenie/łzawienie) , zostawiam na 10 minut a później  zmywam (maska zastyga, więc warto wspomóc się gąbeczką). Skóra po zastosowaniu Monu Cleansing Mask jest dobrze oczyszczona, matowa a pory widocznie zmniejszone. Czasem skóra jest lekko zaczerwieniona, ale po chwili wszystko się normuje. 


Moja opinia:Świetna maska mocno oczyszczająca, po jej zastosowaniu moja skóra aż piszczy z czystości, a pory są ledwo widoczne. Niedoskonałości jeśli już się pojawiają są o wiele mniejsze. poza tym przestały pojawiac się podskórne bolące pryszcze, których nie da się wycisnąć. Radzę tylko uważać jeśli Wasza skóra jest wrażliwa lub sucha (ale w końcu maska jest polecana do cery tłustej)



Zamian Gold Caccao Pack


Do tej maski podchodziłam trochę sceptycznie. Jest polecana do wszystkich rodzajów skóry, ma ujędrniać, zwężać pory, nawilżać, kontrolować wydzielanie sebum, rozświetlać, niwelować przebarwienia,koić skórę i przeciwdziałać niedoskonałościom. Dużo tego , prawda? Jak dla mnie trochę za dużo i dlatego nie spodziewałam się jakiegoś wspaniałego działania.


Cena/pojemnośćOkoło 15 $/150 g


Zapach/Konsystencja

Zapach jest boski. Pachnie jak najwyższej jakości deser czekoladowy. Czytałam, że pewna dziewczyna nawet postanowiła jej spróbować skuszona zapachem:) Maska jednak nie smakuje jak czekolada:) Mnie ta woń absolutnie relaksuje.) Konsystencja jest dość gęsta, ale nie stwarza żadnych problemów przy aplikacji. Poza tym maska jest brązowa i widać w niej błyszczące drobinki złota.

Działanie:

Maskę nakładam grubszą warstwą (wtedy widzę lepsze rezultaty), zmywam po 20 minutach ciepłą wodą. Skóra wygląda lepiej, pory są zwężone. Nie zauważyłam tez żadnego podrażnenia czy zaczerwienienia.

Moja Opinia

I tu muszę powiedzieć, że ta maska to absolutny hit. W moim przypadku wszystkie obietnice zostały spełnione. Skóra po jej użyciu jest oczyszczona ale też nawilżona. Pory zwężone a skóra wygląda po prostu lepiej . Dodatkowo suche skórki stały się mniejszym problemem. Pojawiają się rzadziej i to tylko, jeśli za słabo nawilżam skórę albo za mocno oczyszczam. Jest to maska działająca kompleksowo inaprawdę ją polecam.



Podsumowanie:

Obydwie maski to świetne produkty. Po Monu Cleansing Mask powinny sięgnąć osoby, które potrzebują silnego oczyszczenia, sprawdzi się u osób ze skórą tłustą, mieszaną w stronę tłustej a nawet normalną (ale z umiarem). Z kolei Zamian Gold Cacao Pack to mój osobisty ulubieniec. Skóra po jej użyciu wygląda po prostu pięknie no i ten zapach! Jest boski. Pomimo tego, że działa ona bardzo dobrze to jednak jest delikatna dla skóry i nie powoduje podrażnień. Polecam ją do każdego rodzaju skóry. Gdy się skończy na pewno będę chciała ją kupić.


Jestem bardzo zadowolona , że mogłam te maski wypróbować. Naprawdę miały ogromny wpływ na stan mojej cery (nawet moja siostra zauważyła, że moja skóra wygląda lepiej). Szkoda tylko, że efekt zwężonych porów nie jest na stałe:)


Znacie blog Hexanny? Ja muszę powiedzieć, że bardzo podoba mi się, że jest on tak inny. Wygląda zupełnie inaczej niż modne teraz blogi (moim zdaniem naprawdę świetnie). A i treść jest inna, bo chociaż o kosmetykach to jednak nie o tym co aktualnie jest "na tapecie". Ja polecam:)



Znacie inne maski godne polecenia? A może miałyście styczność z tymi, które pokazałam?




buziaki, Vashti




















niedziela, 18 stycznia 2015

Czas na pędzle -Sedona Lace



Na początku mojej przygody z makijażem jedynym niezbędnym kosmetykiem był dla mnie tusz do rzęs. Później odkryłam eyeliner , a jeszcze później błyszczyki do ust. A później odkryłam blogi. I dowiedziałam się, że brwi też się podkreśla, i że użyciu różu nie musi zrobić ze mnie ruskiej babuszki, Odkryłam też moc pielęgnacji.

A później odkryłam youtube. I wtedy to już przepadłam.Też chciałam robić piękne makijaże, siadałam często przy toaletce i próbowałam odwzorować makijaże z filmików moimi czterema pędzlami.

Ale wiecie, im więcej filmików oglądacie, im więcej blogów  przejrzycie tym większy macie apetyt na kosmetyki. Ostatnio moje pędzle przestały mi wystarczać, miałam ich aż cztery sztuki i od pewnego czasu rozglądałam się za czymś porządnym.

I tu moja historia ma szczęśliwy koniec (chociaż znając mnie to początek), bo na kanale Korneli(klik) odbyło się rozdanie zestawu pędzli Sedona Lace. I nawet udało mi się wygrać, dzięki czemu stałam się szczęśliwą posiadaczką aż 12 (!) pędzli.

Na recenzję będziecie musiały trochę poczekać, bo używam ich dopiero 3 tygodnie. Jedyne co mogę powiedzieć, że bardzo mi się podobają (mojemu kotu niestety też). Ale dość już tego przydługiego wstępu, czas na zdjęcia:)


Do zestawu pędzli jest dołączona tuba, która ma ułatwiać ich przenoszenie i przechowywanie.






Po otworzeniu możemy z niej zrobić dwa pojemniki ma pędzle (ja tak właśnie zrobiłam. W jednym mam zestaw do twarzy a w drugim do oczu)



Podoba mi się, że tuba jest zapinana. Wzięłam pędzle ze sobą na sylwestra (chciałyśmy się nimi troszkę pobawić:) i nie musiałam się martwić, że coś się z nimi stanie.


Pędzle przychodzą w przezroczystych osłonkach (myślę, że spokojnie można je w nich przechowywać).



Ogólnie na razie jestem zadowolona z tego zestawu, nie będę Wam jeszcze przedstawiać poszczególnych pędzli. Na recenzję jeszcze przyjdzie czas (swoją drogą jeszcze nie widziałam pędzli w takich kolorach).



Zestaw można kupić na stronie Sedona Lace. Kosztuje niecałe 100$. Jest w całości wykonany z włosia syntetycznego,


Grudzień był miesiącem obfitym w pędzle. Oprócz zestawu Sedona Lace dostałam też pod choinkę (od siostry-ona zawsze wie, co mi kupić:) pędzel do podkłądu Real Techniques Expert Face Brush. Muszę powiedzieć, że juź podbił moje serce. Mam nadzieję, że nadal będzie się sprawdzał tak dobrze.






Bardzo się cieszę, że udało mi się wygrać ten zestaw, bo jednak pędzle to podstawa. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji poznać kanału Korneli to naprawdę go polecam (klik). Ta dziewczyna jest niezwykle pozytywną osobą. Bardzo podoba mi się jej podejście do życia, niezwykle motywuje do działania.

To już wszystko, co mam dla Was na dzisiaj. Post troszkę z serii chwalę się:) Myślę, że już jutro pojawi się kolejny  z wygraną w konkursie, ale tym razem będzie to coś do twarzy, co bardzo pomogło mi w kryzysie (początek sezonu grzewczego i moja skóra bardzo się zbuntowała).






Pędzlowo jestem chwilowo zadowolona , chociaż powszechny zachwyt nad Zoevą sprawił, że i ja marzę o pewnym zestawie:)


Dajcie znać, jakie są Wasze ulubione pędzle. Czy przykładacie wagę to pędzli, czy dla Was to zbędny gadżet?


Zdjęcia nie są mojego autorstwa, zawdzięczam jej mojej utalentowanej siostrze (pozdrawiam Cię kochana!:)




czwartek, 11 grudnia 2014

Akcja reakcja

Niedługo Święta, większość z nas już rozgląda się za prezentami. Niektórzy już większość mają i zastanawiają się jak je zapakować. Ja nie pozostaje w tyle i szukam żywej choinki. I pomimo tego, że uwielbiam okres przedświąteczny, są jednak sytuacje, które tą radość zaburzają.

sobota, 6 września 2014

Perfumy idealne na jesień


Na chłodniejsze dni lubię perfumy otulające, ciepłe i kobiece ale też takie, które nie przytłaczają swoim zapachem.  Łatwo jednak u mnie o migrenę a cięższe perfumy często ją zaostrzają (albo nawet wywołują). Moje poszukiwania zapachu idealnego zaczęłam oczywiście od popularnych perfumerii, niestety kilka wizyt skończyło się bólem głowy i na jakiś czas dałam sobie spokój. Aż któregoś dnia dostałam od koleżanki malutkie perfumki (ona dostała je od kolegi a on z kolei kupił je w Algierii czy innej Tunezji). 



poniedziałek, 1 września 2014

Jesienna niemoc



Każdego roku wraz z odejściem lata i ciepłych, słonecznych dni odchodzi tez moja moc. Nie, nie jestem czarodziejką, po prostu tracę chęć do robienia czegokolwiek.








Nie chce mi się czytać (chociaż to uwielbiam), nie chce mi się rysować (kolejna rzecz, która lubię), basen schodzi na dalszy plan, blogowanie na jeszcze dalszy. Zwykłe domowe obowiązki mnie przytłaczają, coraz częściej w zlewie mam wieżę z brudnych naczyń. I chociaż ta niemoc mnie strasznie denerwuje to jednak nie chce mi się z nią nic zrobić.

niedziela, 22 czerwca 2014

Zaraz wracam?

Cześć!!!

Ostatnio traktuję Was po macoszemu, notki pojawiają się coraz rzadziej ale nie myślcie sobie, że to oznacza koniec mojego blogowania:) Wprost przeciwnie. Myślę ciągle nad tym, jak ten blog ma wyglądać w sensie dosłownym ale też merytorycznym. Ostatnio moje życie zamieniło się ze spokojnego spaceru w szybką gonitwę a ten blog ma być dla mnie odskocznią. Nie myślcie więc że znikam, bo ...zaraz wracam:)



pozdrawiam Was cieplutko i do niedługo

sobota, 10 maja 2014

Wszyscy byli w Rossmannie, byłam i ja





Macie dość postów o rossmannowych zdobyczach? Mam nadzieję, że nie bo u mnie też dzisiaj o zakupach:)
Nie jestem typem kupującym na zapas, jeśli chodzi o kolorówkę to stawiam na minimalizm. Mój makijaż codzienny nie jest zbyt skomplikowany i nie potrzebuję wielu kosmetyków.

Promocje w Rossmannie są dla mnie jednak świetną okazją do uzupełnienia braków i ewentualnych nadprogramowych szaleństw(głównie pomadkowych). To co zobaczycie poniżej to nie tylko zakupy z Rossmanna ale też z Natury i jedna wygrana w konkursie.



Mój puder z Rimmel zaczął dobijać dna i postanowiłam kupić coś, czego jeszcze nie używałam. W normalnych okolicznościach mój wewnętrzny dusigrosz nie pozwoliłby mi na zakup pudru za 50 pln, skoro i taki za 20 może być niezły, ale z okazji -49% zapłaciłam za niego około  25 pln co nie jest jakąś wygórowaną ceną. Używam go bardzo krótko, dlatego nie mam jeszcze wyrobionej opinii.  Mogę tylko powiedzieć, że zdarza mi się go używać bez podkładu bo całkiem nieźle kryje.




Początkowo polowałam na słynną  "czekoladkę" z tej firmy, ale najpierw nie mogłam jej nigdzie znaleźć, później znalazłam ale jakoś nie skusiła mnie za bardzo i finalnie sięgnęłam po ten właśnie róż. Mam z tej serii jeden z najpopularniejszych kolorów czyli Rose D'Or i jestem w nim zakochana. Dlatego skusiłam się na kolejny, używam go jako bronzera i jestem zadowolona. Na pełną recenzję musicie jednak jeszcze poczekać. W promocji kosztował około 25 pln.




Ten róż kupiłam w Naturze, bardzo spodobał mi się jego kolor. W promocji kosztował około 6-7 pln, więc stwierdziłam, że róży nigdy za wiele. Póki co nie mogę się z nim dogadać bo...wcale go nie widać na mojej twarzy. Czy nałożę cienką warstwę czy grubą nic nie widać. No cóż jeszcze z nim pokombinuję i okaże się, czy będzie z tego dłuższa znajomość.




Kupiłam ten cień, bo szukałam czegoś mocno błyszczącego. Kolor bardzo mi się podoba, ale muszę przyznać, że naocznie jeszcze go nie testowałam. Mam nadzieję, że spisze się dobrze chociaż obawiam się migrowania drobinek po całej twarzy i co za tym idzie efektu kuli disco.
Kosztował około 6 pln i dostaniecie go w Naturze.




Mam co prawda tusz do rzęs, ale niezbyt mi odpowiada. Lubię mocno podkreślone rzęsy, najlepiej jeśli nie muszę namachać się szczoteczką jak szalona by taki efekt uzyskać. I ten tusz mi to daje. To moje drugie opakowanie i mam nadzieję, że będzie sprawował się tak, jak pamiętam czyli świetnie! Poza tym jestem fanką jego silikonowej szczoty podobnej do tej w FLE Max Factor. Kupiłam go w Rossmannie, kosztował około 16 pln.





Słyszałam i czytałam mnóstwo pochlebnych opinii na temat tego eyelinera. Potrzebowałam czegoś, co pozwoli mi na narysowanie kreski rano kiedy nie mam za dużo czasu i ledwo widzę na oczy (tak, jestem śpiochem). Póki co mam co do niego mieszane uczucia. Jeszcze nie wiem, czy go lubię czy wprost przeciwnie. Kosztował mnie około 17 pln również w Rossmannie.




To baza wygładzająca pod lakier. Kupiłam ją , bo miałam kiedyś z tej serii różowe serum i było świetne. Mam nadzieję, że baza również okaże się niezła. Zapłaciłam za nią około 4 pln.





Miałam kiedyś odżywkę 8w1 i niezbyt mi podpasowała Moje paznokcie są jednak ostatnio w tragicznym stanie. Łamią się, rozdwajają nawet jeśli są obcięte na krótko. Liczę na to, że z tą odżywką uda mi się wyhodować piękne i długie pazurki. Zapłaciła za nią około 8 pln.





Mam słabość do lakierów do paznokci, a ten top podbił moje serce od pierwszego wejrzenia. Jeszcze go nie testowałam ale buteleczka wiele obiecuje. Kosztował około 5 pln.





Od dawna planowałam już zakup jakichś delikatnych pomadek. Początkowo miały to być Maybelline Color Whisper jednak w Rossmannie żaden z kolorów nie przypadł mi do gustu. Aż w końcu po zmacaniu wielu testerów mój wzrok padł na szafę Astor. Kiedy zobaczyłam tą kredkę aż oczy mi się zaświeciły. Właśnie takiego koloru szukałam. I w dodatku pomadka pięknie pachnie wanilią. Użyłam jej dopiero raz ale czuję, że będzie z tego miłość. Tak samo czuję też w stosunku do kredki Boujouris. Kolor jest piękny, pomarańcz z domieszką czerwieni. Kredka Astor jest jakby bardziej koralowa. Obydwie jednak bardzo mi się podobają. Każda z nich kosztowała około 15 pln.





To by było na tyle jeśli chodzi o moje zakupy. Brakuje mi jeszcze pędzelka do brwi i jakiegoś ładnego rozświetlającego cienia. Może coś mi polecicie?

pozdrawiam Was, Vashti

piątek, 11 kwietnia 2014

Sowe Love

Cześć!!!


Nie będę Was znowu przepraszać za blogową nieobecność, powiem tylko, że zaczęłam nową pracę, na której zdobyciu mi zależało:) Więc całe dnie zajmuje mi doszkalanie się albo praca. Jak tylko wszystko ogarnę postaram się pisać regularnie:)

Ale post miał być o mojej małej słabości. Nie wiem, czy już o tym wspominałam. ale uwielbiam sowy. Uważam, że same zwierzęta są piękne, dostojne i wydają się takie niezależne:) A popularność tego motywu tylko sprzyja mojemu szaleństwu:) 





niedziela, 30 marca 2014

A jednak można

Cześć!!!



Ile razy trafiłyście na kiepskiego fryzjera? Albo takiego, który nie rozumie co to znaczy podciąć końcówki? Albo takiego, który źle wykona usługę, ale będzie się zapierał, że tak powinno być? Ja niestety zazwyczaj trafiałam właśnie na takich fryzjerów. Nie wiem, czy nadeszły czasy, w których prawdziwych fachowców w tej dziedzinie jest bardzo mało czy tylko ja miałam takiego pecha...




środa, 26 marca 2014

Filmowa środa po raz kolejny

Cześć!!!


Przygotowywałam przed chwilą nowy post , który zamierzałam dzisiaj dodać i zauważyłam. że dzisiaj środa. Też tak macie, że zapominacie często jaki mamy dzień tygodnia?  Notka jest przygotowana, ale poczeka sobie na inny dzień, dziś na blogu rządzić będą filmy!




A może raczej nie filmy, tylko pewna pani, którą wielbię. Owa pani nazywa się Keira Knightley i jestem jej fanką. Może nie taką zbierającą plakaty z Bravo ale filmy z jej udziałem zawsze mnie interesują. I tak się złożyło, że spędzam dziś wieczór sama (w sumie to w towarzystwie moich czworonożnych chłopaków), więc pomyślałam o dodaniu filmów raczej babskich.

Początkowo miały to być melodramaty ale przecież my kobiety, istoty piękne, rozumne i mądre lubimy różne filmy. Nie tylko te łzawe. I dlatego dziś tematem przewodnim będzie owa piękna aktorka
.




                                                                                                                                                                   

1. Duma i uprzedzenie  (2005r)


Uwielbiam ten film. Oglądałam wersję z 1995 roku i też oceniam ją dobrze ale to właśnie ta jest moją ulubioną:) Podoba mi się muzyka, kostiumy, nastrój tego filmu oraz dobór obsady. Oglądałam Dumę i uprzedzenie około 10 razy i wiem, że jeszcze do tego filmu wrócę. Zawsze poprawia mi nastrój. To idealna opcja na wieczór z maseczką i filmem. Z koleżankami lub bez. Polecam również książkę Jane Austen , świetna!







                                                                                                                                                                   


2. Księżna (2008r)


Kolejny film kostiumowy z udziałem Keiry (do którego moim zdaniem aktorka świetnie pasuje). Opowiada o losach pięknej Georgiany Cavendish z rodu Spencer (z niego pochodziła też księżna Diana) i o jej małżeństwie z księciem Devonshire. Nie jest to typowa historia o biedulce zmuszonej wyjść za mąż za podłego księcia. Georgiana jest piękna, inteligentna , błyszczy przy mężu jak prawdziwy klejnot. Jednak czy małżeństwo z bogatym i wpływowym księciem da jej szczęście? Tego dowiecie się oglądając film. Jeśli lubicie historie o miłości i arystokratach z pięknymi kostiumami w tle to może się Wam spodobać.






                                                                                                                                                                   


3. Jedwab (2007)

.Obraz przedstawia historię Herve'a Joncoura i jego świeżo poślubionej żony Helene. Nasz bohater trudni się przewożeniem jaj jedwabników. Jedna z podróży zaprowadzi go aż do Kraju Kwitnącej Wiśni i odmieni jego życie.
Na filmwebie jedna z recenzji tego fimu ma tytuł : " Historia opowiedziana milczeniem". I naprawdę coś w tym jest . Film tworzą piękne ujęcia, niesamowite widoki i klimat. Nie ma tu długich dialogów, wartkiej akcji obraz skupia się raczej na gestach, spojrzeniach. Ale mimo to ma w sobie coś, co urzeka. Jakąś łagodność, delikatność. Właśnie jak tytułowy jedwab.  
Polecam Wam też sięgnąć po książkę Alessandro Baricco o tym samym tytule. Jest świetna!





                                                                                                                                                                   


4.Pokuta (2007)


1935 rok, Anglia. Ciepłe lato, 13 letnia Briony przyłapuje swoją Cecilię i syna służącej Robbiego w dość intymnej sytuacji. To jedno zdarzenie i późniejsze kłamstwo zaważą na życiu całej trójki.
Jest to historia miłosna z wojną w tle, ale daleko jej do banału. Nie jest to obraz, który można obejrzeć a później o nim zapomnieć. Skłania do przemyśleń, i co najważniejsze wywołuje emocje. Oglądając Pokutę odczuwałam złość, smutek i nawet przez chwilę radość i bardzo polecam wam ten obraz. Film powstał na podstawie książki Iana McEwana o tym samym tytule( jeszcze jej nie czytałam). 






                                                                                                                                                                   


5.Nie opuszczaj mnie (2010)


Udana adaptacja książki Kazuo Ishiguro o tym samym tytule. Opowiada historię trójki przyjaciół : Kathy, Ruth i Tommyego, dorastających w brytyjskiej szkole z internatem. Można by powiedzieć, że jest to mieszanka filmu kostiumowego i science fiction (ale bez science, jak ktoś to pięknie opisał na filmwebie).
Nie będę Wam zdradzać fabuły, by nie psuć przyjemności z oglądania, powiem tylko, że nigdy nie widziałam podobnego filmu. Skłania do przemyśleń, zastanowienia się nad ludzka naturą. Nie jest to obraz lekki łatwy i przyjemny. U mnie wywołał łzy, ale nie jest to absolutnie ckliwa historia o miłości. Po prostu warto obejrzeć.






                                                                                                                                                                   


Przedstawiłam Wam mój top 5 filmów z Keirą Knightley. Szczególnie polecam film pierwszy i ostatni. Nie przedstawiłam tu słynnych "Piratów z Karaibów", bo niezbyt przepadam za tą serią. Zabrakło również głośnej ostatnio "Anny Kareniny", bo chociaż uważam, że film był bardzo udany, to samej postaci Anny  po prostu nie lubię. 





I pamiętajcie, to tylko moje subiektywne odczucia, krytykiem filmowym nie jestem:) Jeśli oglądałyście ostatnio coś wartego obejrzenia to dajcie znać w komentarzach:)  A Wy lubicie tą aktorkę?




buziaki, Vashti









poniedziałek, 24 marca 2014

Zdobycze ostatnich tygodni

Cześć!!!


W dzisiejszym poście pokażę Wam moje ostatnie zdobycze:) Większość to prezenty od mojego  chłopaka. Ja ostatnio stawiam na minimalizm jeśli chodzi o zakupy, więc to on mnie rozpieszcza:)




1. Kallos Crema al Latte - maska do włosów

To już kolejne opakowanie tej maski, moje włosy bardzo ją polubiły a chłopak bardzo lubi jej zapach. Czasem dodaję do niej kakao i działa wtedy jeszcze lepiej (napiszę o tym niebawem:). Uważam, że stosunek ceny do jakości jest świetny. Maska występuje też w mniejszym opakowaniu, ale z tego co zauważyłam ma inny skład i posiada silikon.  Cena: około 12 pln w Hebe


2. Kallos KJMN - olejek upiększający do włosów

To moja pierwsza przygoda z tym produktem. Służy mi jako serum zabezpieczające na końcówki, ale używam go zbyt krótko by wydać jakąś konkretną opinię. Cena: około 12 pln w Hebe


3. Lirene City Protect - pierwszy krem przeciwzmarszczkowy

Wygrałam go w konkursie u Karotki z bloga charlottes-wonderland. Używam go krótka, ale narazie mogę powiedzieć, że ma lekką konsystencję i nadaje się pod makijaż. Cena: około 20 pln.


4. Under 20 - termoaktywny peeling wygładzający

To również wygrana u Karotki:) Bardzo lubię efekt rozgrzewania skóry, który daje. Mógłby mieć tylko więcej drobinek ścierających, ale jeszcze nie czas na wydawanie konkretnych opinii. Cena: około 16 pln




5. Essence Nail Polish Remover- zmywacz do paznokci

Zwykły zmywacz do paznokci, niby o zapachu kokosa i papai, ale smrodek i tak jest. Jest całkiem niezły, ale nie sprawdzałam jeszcze, jak zmywa ciemne lakiery. Cena : 2,99 w Hebe


6. Essence Multi Action - tusz do rzęs

Używałam go dopiero kilka razy i jak dla mnie jest za mokry (przynajmniej narazie). Poza tym miłości raczej z tego nie będzie, wolę jednak silikonowe szczoteczki. Cena: około 10 pln w Hebe




7. Golden Rose 330 - lakier do paznokci z proteinami

Delikatny nudziak, kupiłam go bo mam teraz "fazę" na takie kolorki. Jeszcze go nie używałam, więc na opinię musicie poczekać. Cena: 3,90 na stoisku Golden Rose


8.  Golden Rose 345 - lakier do paznokci z proteinami

Bardzo podoba mi się kolor tego lakieru, to taki soczysty róż z nutką fuksji. Lakier kryje przy dwóch warstwach, schnie szybko. Nie powiem Wam nic o jego wytrzymałości na pazurkach, bo zmyłam go zaraz po pomalowaniu (nie maluję paznokci bo muszę je zregenerować). Cena: 3,90




9. Golden Rose Quick Dry - top coat wysuszający lakier

Wpadł mi w oko w trakcie zakupów w GR. Stosowałam go dopiero raz, kiedy już przejdzie wszelkie możliwe testy dodam jego recenzję:) Cena: 8, 90 na stosiku GR


10. Golden Rose Galaxy 21 - piaskowy lakier do paznokci

Zobaczyłam go pierwszy raz na jakimś blogu i serce mocniej mi zabiło. Przypomniałam sobie na stoisku GR:) Kolor to piękny róż z mnóstwem złotych drobin. Bardzo mi się podoba. Poza tym piaski są moimi awaryjnymi lakierami, kiedy mam 10 minut do wyjścia z domu sięgam właśnie po nie. Dwie warstwy schną bardzo szybko i wystarczają do pełnego krycia. Cena : 12,90.


11. Sally Hansen Hard as Wraps - wzmacniający żel akrylowy

Moje paznokcie mają ostatnio jakiś kryzys. Kruszą się, łamią a przez to też rodwajają. Szukałam jakiegoś preparatu wzmacniającego ale bez formaldehydu. Chciałam też czegoś, co nadaje się pod lakier. Produkt ten stosuję tydzień i zauważyłam, że rzeczywiście utwardza. Zobaczymy jak spisze się na dłuższą metę. Cena: 19,99



12. Essie Fiji - chyba nie trzeba przedstawiać:)

(Też zastanawiacie się po co dodałam dwa numerki do zdjęć tego samego lakieru? No cóż, musicie mi wybaczyć to zagapienie) Od jakiegoś czasu "zachorowałam" na lakier firmy Essie, konkretnie na ten właśnie odcień. Sprezentował mi go w końcu mój chłopak z okazji dnia kobiet:) Jest to pastelowy, bardzo mocno rozbielony róż. Aplikacja na początku sprawiała mi trochę problemów, czasem na niektóre paznokcie nakładam 3 warstwy. Na szczęście Fiji szybko schnie, więc mu to wybaczam. Poza tym stał się moim ulubieńcem, kolor jest piękny, jakość też mnie zadowala. Marzę jeszcze o kilku odcieniach:) Cena: 35 pln

Sówki

Nie wiem czy już o tym wspominałam, ale mam fioła na punkcie sów. Uwielbiam ten motyw na wszytkim. Ostatnio dostałam od mojego G. taki oto prezent:




Czyż nie są urocze? Niedługo pojawią się na blogu sowie inspiracje:) 


Zdobyczy nie jest chyba tak dużo, ale teraz widzę, że mogłam sobie lakiery GR odpuścić i odłożyć na Essie. Ale nie widziałam wtedy czy ta firma się u mnie sprawdzi, więc czuję się rozgrzeszona. Cieszę się, że nie ogarnęła mnie mania wiosennego kupowania:)


A Wy staracie się ograniczać zakupy kosmetyczne, czy wolicie zaszaleć?



buziaki, Vashti








czwartek, 20 marca 2014

Chcesz zwierzaka ze schroniska? To notka dla Ciebie

Cześć!!!


Ostatnio mnie tu coraz mniej i w tym poście wyjaśnię Wam dlaczego. Ten post przyda się również wszystkim tym, którzy zastanawiają się nad adoptowaniem zwierzaka ze schroniska.


Ci z Was, którzy przeczytali kilka moich tekstów wiedzą, że mam kota. Małego czarnego słodziaka. Jest ze mną od miesiąca i przygarnęłam go ze schroniska. Mam też psa, yorka. Obydwaj są kochani i nie dla mnie żadnego znaczenia że kot to zwykły "dachowiec".


Chciałabym jednak podzielić się moimi doświadczeniami i spostrzeżeniami odnośnie zwierząt ze schroniska, może komuś pomogę.

Kot jak wspomniałam jest ze mną od miesiąca, w schronisku miał opiekę weterynaryjną i dlatego nie bałam się przygarnąć go pod swój dach. Oczywiście wiedziałam, że trzeba będzie chodzić z nim do weterynarza na szczepienia, odrobaczanie itp. Byłam przygotowana na nowego mieszkańca, miałam już kuwetę i wiedziałam mniej więcej czego się spodziewać.

W schronisku nie miałam ciężkiego wyboru, chciałam małego kotka by łatwo oswoić go z psem. I znalazłam małego słodziaka. Niestety po kilkudniowym pobycie u nas okazało się, że ma robaki (w schronisku był odrobaczany). Oczywiście szybko poleciałam z nim do weta, okazało się że ma też pchły więc przeprowadziłam w domu akcję sprzątanie-szorowanie-odpchlanie-odrobaczanie.

Robaków się pozbyłam, pcheł również. Więc przyszedł czas na kolejną porcję rozrywki. Tym razem problemy z układem pokarmowym. Nie będę wnikać w szczegóły, powiem tylko, że sprzątałam podłogi kilkanaście razy dziennie, mop stał się nieodzowny. Z kotkiem było bardzo źle, ale mam świetną panią weterynarz, która kotka wyleczyła (dziś byliśmy na ostatnich zastrzykach).

To jeszcze nie koniec walki o zdrowie kota, do wyleczenia mam jeszcze uszka, ale to już nie będzie takie straszne (mam nadzieję).

Po co to wszystko piszę? Bo funkcjonuje kilka mitów na temat zwierzą ze schroniska i chciałabym pokazać Wam jak to wszystko wygląda z punktu widzenia osoby posiadającej zwierzaka ze schroniska. O punkcie widzenia osoby posiadającej kota rasowego możecie poczytać u Olfaktorii.

Utarło się, że zwierzaki ze schroniska są "darmowe", czyli nie trzeba mieć pieniędzy, by sobie takiego sprawić. I to jest błąd. Często takie zwierzaki wymagają leczenia co wiąże się z dodatkowymi kosztami.

Kolejnym mitem jest to, że takie zwierzaki nie potrzebują dużo do szczęścia. Mogą zjeść byle co,  co do zabawek to też coś sobie znajdą. I jest to pojęcie mylne. Mój kotek w związku z problemami z brzuszkiem nie może często zmieniać karmy. Aktualnie podaję mu Royal Canin, od jutra będzie dostawał Purinę. Obydwie karmy nie należą do najtańszych, ale tak zaleciła mi pani weterynarz. Co do zabawek to owszem, nie trzeba mu ich kupować, ale muszę się w takim wypadku liczyć z tym, że sam sobie coś znajdzie. Może być to ogon psa, może być moja ręka albo pędzelki do makijażu. Może to być też kabel od komputera. Więc wolę kupować mu  jednak zabawki.

Spotkałam się też z tym, że niektórzy uważają, że zwierzęta ze schroniska są grzeczniejsze, bo wdzięczne za to, że ktoś je wziął do siebie. Oczywiście wszystko zależy od charakteru , należy tylko pamiętać, że takie zwierzęta często są po "przejściach" i mogą być albo bardziej bojaźliwe albo agresywne w niektórych sytuacjach.


Oczywiście są to moje subiektywne odczucia, każdy zwierzak jest inny. Chciałam tylko zwrócić Wam uwagę na to, że podział na cechy przypisane zwierzętom rasowym i tym bez rodowodu jest błędny. Każde zwierzę może zachorować i każde wymaga naszej troski i opieki. Jeśli chcecie mieć zwierzę jak najbardziej bezproblemowe  to polecam jednak rozejrzeć  się wśród sprawdzonych chodowli.

Wszystkie zwierzęta są kochane, ale te ze schroniska polecam osobom mającym wiele cierpliwości. Bo często zdarza się, że ktoś bierze ze schroniska "darmowego" pieska czy kotka a kiedy okazuje się, że jest chory to pieniędzy na leczenie brak. I niestety zwierzak ląduje na ulicy.

Na koniec zdjęcie sprawcy całego zamieszania:




A Wy jakie macie na ten temat? 




Pozdrawiam, Vashti